Okres powstawania miasta i portu

Gdynia już od momentu swojego powstania stała się jednym z najważniejszych miejsc na mapie kulinarnej Polski.

Od początku lat 20-tych XX w. na użytek coraz licznej odwiedzających Gdynię letników zaczęły powstawać modne restauracje m.in. „Casino”, „Polska Riwiera”, „Bodega” . Wielką popularnością cieszyła się też słynna, stara gospoda „Pod Dębem”, o której wspominają już XVI-wieczne dokumenty. Jej nazwę przejęła restauracja znajdująca się w Hotelu Gdynia, a na miejscu byłej karczmy znajduje się obecnie dom klasztorny ojców redemptorystów. Natomiast, gdy na dobre ruszyła budowa portu gdyńskiego i Gdynia zaczęła się szybko rozrastać, w mieście pojawiły się bardzo liczne knajpy i restauracje dla napływających szeroką falą budowniczych i nowych mieszkańców. Samo miasto oprócz rodowitych Kaszubów zamieszkujących wioskę rybacką, na miejscu której powstała Gdynia, i jej okolic tworzyło społeczeństwo napływowe praktycznie z terenu całej Polski, w tym Warszawy, Poznania, Krakowa czy Podkarpacia.

Przekrój społeczny był bardzo zróżnicowany, począwszy od elit – architektów, prawników, inżynierów, po biedotę z podkarpackich wsi i miasteczek ­­­- pracowników budujących polskie „okno na świat”. Oferta gastronomiczna miasta musiała wiec odzwierciedlać bardzo różne gusta, preferencje oraz możliwości finansowe. Gdynia była bez wątpienia wielkim tyglem kulturowym i kulinarnym II RP.

Swoje podwoje otworzyły wtedy m.in. restauracja „Piątka” z zachęcającym napisem na drzwiach „Balet do ósmej rano” czy egzotycznie brzmiące „Rio Dorado”, „Victoria”, „Rio” i „Carioca”.

Jedna z pierwszych gospód w nowopowstałym mieście Gdynia została założona na początku lat  20-tych przez Augusta Skwiercza  przy ulicy Starowiejskiej 1. W późniejszym czasie była ona wielokrotnie modernizowana i jeszcze kilkanaście lat temu funkcjonowała jako „Centralna”.

Także przy ulicy Starowiejskiej, pod numerem 31, Franciszek Grzegorzewski w 1928 r. otworzył „Hotel Staro-Gdyński”, a rok później Gdyński Dom Kolonialny i restaurację. Po kilku latach karczma przeszła generalny remont, po którym zyskała wnętrze w stylu kaszubskim i nową nazwę – „Dwór Kaszubski”. Nowe miejsce  było reklamowane jako „Restauracja-Bar a la Warszawa – śniadania, obiady, kolacje, dania barowe, wyborne wina, likiery, wódki i piwa”.

Wśród wielu gdyńskich przybytków gastronomicznych  tamtego okresu na uwagę zasługuje mieszcząca się w podwórzu Hotelu „Centralnego”  restauracja „Picadilly” – jedyna w Gdyni lat 30-tych koszerna restauracja. Odwiedzali ją głównie miłośnicy „gęsich pypków” (faszerowane gęsie piersi), „cyces” (słodkie ciasteczka) oraz szczupaka po żydowsku.

W przedwojennej Gdyni było około 40 restauracji, nie licząc hotelowych, i co najmniej drugie tyle barów i jadłodajni. Do najbardziej eleganckich miejsc tamtego okresu, odwiedzanych przez śmietankę towarzyską i gwiazdy kina niemego należały m.in. „Ermitage”, „Europa”, „Mascotta” i „Cafe Bałtyk”.

Gdynia „morskie okno na świat”

Historia kulinarnej Gdyni bardzo silnie była związana ze słynnymi polskimi transatlantykami. Najsłynniejsze z nich, bliźniacze MS Batory i MS Piłsudski, zbudowane zostały 3 lata przed wybuchem II wojny światowej, stanowiąc prawdziwą wizytówkę i reklamę nie tylko przedwojennego wzornictwa, architektury wnętrz, ale także bogactwa i kunsztu oferty kulinarnej z okresu II RP. Wyrafinowana kuchnia na pokładzie liniowców mogła konkurować z najlepszymi restauracjami w Warszawie czy Krakowie.

Wnętrza statków podobnie jak samych restauracji, stanowiły wyjątkowe połączenie dwóch dominujących trendów we wzornictwie i sztuce polskiej drugiej połowy lat 30. Nurt artystów konstruktywizmu, czyli awangardzistów, starł się z pasjonatami romantycznego nurtu narodowego Art-Decó skupionymi wokół spółdzielni „ŁAD” . Ostateczny wygląd wnętrz oraz wszystkich detali (meble, dekoracje, dywany, zastawy) to efekt pracy ponad 80 artystów, pod nadzorem specjalnie powołanej Komisji Artystycznej, złożonej ze sław ASP w Warszawie oraz Ministra Oświaty. Nawet ubiór obsługi pasażerów zyskał szlif mistrzów wzornictwa Polski okresu II RP.

Transatlantyki polskie, których macierzystym portem była Gdynia, pływały głównie na liniach Gdynia – porty Ameryki Północnej (Nowy Jork, Montreal). Pierwsze nowoczesne liniowce (SS Kościuszko, SS Polonia, SS Puławski) rząd polski nabył w 1930 r. wraz z całą duńską linią żeglugową do Ameryki, w tym także z prawem do przystani w porcie Nowy Jork. Operatorem linii przed wojną było Polskie Transatlantyckie Towarzystwo Okrętowe (PTTO), przekształcone następnie w GAL (Gdynia Ameryka Linia).

Otwarcie polskich linii transoceanicznych, związane było z falą wielkiej emigracji Polaków do Stanów Zjednoczonych, których jednym z etapów była Gdynia.

Kucharze, szefowie kuchni polskich transatlantyków, przenosili z czasem nowinki i trendy kulinarne ze świata do lokalnej oferty gastronomicznej restauracji i jadłodajni gdyńskich.

Ciekawostka:  Klimat artystycznej, przedwojennej  bohemy odnajdziemy między innymi w pobliskiej kawiarni „Cyganeria” otwartej przez panią Wandę Andrzejewską w 1948 r. jako pierwsza po wojnie gdyńska kawiarnia artystyczna. Co ciekawe, początkowo nie podawano tam kawy, ponieważ właścicielka nie uzyskała na nią koncesji, dlatego „pije się na razie tylko wino, miód i piwo, przegryzając pierniczkami i biszkoptami produkcji „Społem”. Ale z czasem ma być i kawka”. „Cyganeria” przetrwała wszystkie historyczne zawirowania i obecnie prowadzi ją wnuk pani Andrzejewskiej, Karol Hebanowski.

Okres powojenny

W latach 40-tych przez Gdynię – port, przechodziły słynne dostawy pomocy, w tym głównie żywności i lekarstw, z tzw. UNRRA (Organizacja Narodów Zjednoczonych Do Spraw Pomocy i Odbudowy), która organizowała pomoc dla krajów najbardziej dotkniętych wojną.  Dostawy przybywały do Polski przede wszystkim drogą morską i ich rozładunek odbywał się głównie w porcie gdyńskim, stąd Gdynian nie dziwiły oznakowane logo UNRRA stada bydła i koni w centrum miasta.

Chude lata socjalizmu były stosunkowo łaskawe dla wielu Gdynian, którzy mając kontakt ze światem dzięki marynarzom i portowi handlowemu mieli ułatwiony dostęp do artykułów „kolonialnych” niedostępnych dla wielu przeciętnych Polaków. Prawdziwym rajem „kolonialnych”, „zamorskich” specjałów były miejskie hale targowe w Gdyni, choć i tak częściej nabywano trudno dostępne produkty bezpośrednio od marynarzy. Marynarze, rybacy czy pracujący na kontraktach zagranicznych w tzw. II strefie płatniczej mogli także się zaopatrywać na statkach i  punktach granicznych w specjalnych sklepach spółki „Baltona – Zaopatrywanie Statków”, powstałej w 1946 r. z siedzibą w Gdyni. Oczywiście w sklepach obowiązywały wyłącznie dewizy oraz tzw. bony.

Przez port w Gdyni przechodziło większość deficytowych, spożywczych towarów importowanych w okresie PRL-u. W porcie mieściła się m.in. centrala i magazyny Przedsiębiorstwa Handlu Wewnętrznego POSTI, które zajmowało się również m.in. konfekcjonowaniem kaw i herbat „na polski rynek wewnętrzny”.

Łatwiejszy dostęp do produktów importowanych bez wątpienia wpływał również na gusta kulinarne mieszkańców oraz ich późniejsze zainteresowania kuchniami świata.

Po wojnie niektóre z restauracji wznowiły działalność, jak np.  „Café Bałtyk” czy „Europa” , powstały też nowe przybytki gastronomiczne, m.in. „Lido” przy Bulwarze Szwedzkim reklamujące się jako „Bufet dla smakoszy – Dancing na świeżym powietrzu – Orkiestra doborowa”, „Adria”, „Cyganeria” czy „Patria”. W 1945 r. w Gdyni funkcjonowały 82 punkty gastronomiczne, ale po wprowadzonej przez ministra Minca tzw. bitwy o handel, której celem była likwidacja „pozostałości zgniłego ustroju kapitalistycznego, którą trzeba z całą bezwzględnością tępić”  w 1950 pozostały tylko 33. Po odwilży Października’56 sytuacja się nieco poprawiła i powstały wtedy m.in. „Polonia”, „Złoty Róg”, „Dietetyczna” i „Arkadia”, których właścicielami były Gdyńskie Zakłady Gastronomiczne.

Choć gdyńskie restauracje, a właściwie „gospody dla świata pracy” radziły sobie  stosunkowo nieźle, to i w nich  panowały tak powszechne w całym kraju zasady rządów „kelnera” i pani „bufetowej”.  Obowiązkowa najtańsza zakąska do „setki” czy kanon komunikacji typu „polecamy bigosik, bo  schabowy już wyszedł” stanowiły nieodłączny element ówczesnej oferty gastronomicznej.

Koniec lat 60-tych to także zmierz historii słynnego MS Batorego, który swoje ostatnie dwa lata (od kwietnia 1969 r.) służył miastu Gdynia jako restauracja-hotel-muzeum, będąc przycumowanych przy samym Skwerze Kościuszki. Niestety ze względów na wysokie koszty utrzymania statku, został on sprzedany na złom do stoczni w Hong-Kongu.

Lata 70-te i 80-te – PEWEX, Baltona, rozwój prywatnych barów

Lata 70-te oznaczały także częściowe otwarcie PRL na świat, w tym powstanie specjalnych sklepów dewizowych (m.in. PEWEX, czyli przedsiębiorstwo eksportu wewnętrznego), które umożliwiały regularny dostęp do produktów importowanych, choć tylko za obce waluty lub tzw. bony dewizowe. Z Gdyni wywodzi się druga sieć sklepów o podobnym do PEWEX-u charakterze – sklepy i kioski opisywanej już „Baltony” , rozwijane od 1984 r.  Wcześniej PHZ „Baltona” zajmowała się zaopatrywaniem głównie placówek dyplomatycznych i statków, podlegając bezpośrednio pod Ministerstwo Handlu Zagranicznego. Słynne logo uśmiechniętego marynarza „Baltony” z fajeczką i workiem pełnym prezentów było synonimem jakości oraz ożywczego powiewu z krajów zachodnich.

Okres lat 70-tych i 80-tych to okres rozkwitu sławy kulinarnej nowego transatlantyku służącego dla PLO – „Stefana Batorego”. Kuchnia oferowana na gdyńskim transatlantyku „Stefan Batory” mogła wydawać się innym światem. Wystarczy obejrzeć jedną z kultowych polskich komedii „Kochaj albo rzuć”, której część akcji rozgrywa się na „Stefanie Batorym” lub spojrzeć na menu bankietu kapitańskiego.

W 1973 r. czynnych było 128 zakładów gastronomicznych, w tym 101 uspołecznionych oraz 53 stołówki i bufety pracownicze. Jako nieliczne miejsca prowadzone przez prywatnych właścicieli działały kawiarnie „Cyganeria” i „Mariola”. Do najsłynniejszych gdyńskich restauracji lat 70-tych  80-tych, należały „Polonia”, „Róża Wiatrów” (wciąż działające), czy słynąca z dziczyzny „Myśliwska”.

Otwarcie na świat spowodowało pojawianie się nowych trendów także w kulinarnym stylu żywienia Gdynian. Lata 80-te to okres rozwoju szybkich punktów gastronomicznych z zapiekankami i hot-dogami. W Gdyni jednak większą popularnością cieszył się tzw. Gyrros, obecnie zastąpiony turecką i arabską odmianą kebabu. Pierwszy co prawda „Gyrros bar” w Trójmieście powstał prawdopodobnie w Sopocie, ale to właśnie w Gdyni nastąpił największy ich rozkwit w okresie lat 80-tych.

Lata 80-te to także szczytowy rozwój połączeń promowych, w tym m.in. na trasie Gdańsk – Helsinki czy Gdańsk – Nynäshamn. Restauracje na promach „Pomerania”, „Wawel”, „Rogalin” czy „Silesia” prowadziło wielu kucharzy wywodzących się z gdyńskiej szkoły gastronomicznej, w tym szefowie kuchni zatrudniani później przez lokalnych restauratorów.

Ciekawostka: opinia o kuchni Stefana Batorego członka grupy muzycznej ZAYAZD
„(…) Szczerze – biesiadowałem już w wielu wykwintnych miejscach, ale takiej kuchni jeszcze nie spotkalem! Na statku mieliśmy piekarnie, masarnię i – wierz mi – na każdym postoju miejscowi Polonusi błagali nas, aby Im wynieść ze statku polski chleb czy kiełbasę żywiecką czy krakowską… Nie rozumiałem tego wtedy, ale teraz, kiedy mamy już w Polsce fabryki nowoczesnej, konserwowanej i barwionej żywnosci, zaczynam naszych Polonusów rozumieć i doceniać wspaniała, tradycyjna kuchnię ze „STEFKA” jeszcze bardziej…”

Tak wspomina swoje kulinarne doświadczenia Lech Makowiecki z grupy muzycznej ZAYAZD, która występowała na STEFANIE BATORYM kilkukrotnie w końcu lat ’80.




















Polecamy