Stali bywalcy mówią na nią potocznie zielona tawerna. Może dlatego, że we wnętrzu stylizowanym na mesę starego statku jest sporo zielonych elementów, lub że w jego środek wrósł pień prawdziwego drzewa. Może też kojarzyć się z zieloną Irlandią, o której ułożono i wyśpiewano wiele szant. W “Tawernie” można posłuchać nie tylko żeglarskich pieśni, albowiem nie brakuje tu dobrej rockowej muzyki, granej na żywo, codziennie od godziny 20. Ruch nigdy tu nie zamiera, no może w okolicach piątej nad ranem, gdy wychodzą ostatni goście i trzeba szybko ogarnąć salę, posprzątać i przygotować się do wydawania śniadań. Ich cena waha się od 5 do 16 zł, więc cieszą się dużą popularnością. Godne polecenia są wyśmienite, pokaźnych rozmiarów omlety zapiekane z serem. Po zjedzeniu takiego śniadania poczuć się można głodnym dopiero wieczorem. Jednak zarówno ci, dla których obiad jest najważniejszym posiłkiem dnia, jak i osoby ceniące sobie nade wszystko kolacje we dwoje lub w gronie przyjaciół, będą usatysfakcjonowani bogatą i oryginalną ofertą kulinarną “Tawerny”. Lokal to przede wszystkim ryby i owoce morza. Szef kuchni poleca jedenaście dań głównych z ryb, zarówno morskich i jak z kaszubskich jezior. Goście chwalą sobie stek z halibuta, ucztę morską oraz okonia z pieprzem cytrynowym. Miłośnicy owoców morza mogą zamówić krewetki smażone na maśle, winie i czosnku. Kuchnia jest wyjątkowa i sprawia, że chce się do niej wracać. A może przyczynia się do tego atmosfera drewnianych podłóg i stołów tonących w ciepłym, złotym świetle, bar kuszący kolorami zapomnienia i nadziei na przygodę? Lub zwyczajne chwilę relaksu, miły czas spędzony w klimatycznym miejscu, przy dobrej muzyce i jedzeniu?